Najlepsza kawa? To kawa z
profesjonalnego ekspresu, wypita w gustownym, przytulnym lokalu lub
kawa podana o poranku, wprost do łóżka. Gdyby tak połączyć te
dwa światy – najlepsza kawa stałaby się kawą idealną, prawda?
Bum! To możliwe, kawa idealna wyszła z kręgu marzeń i wstąpiła
pod domowe strzechy rodaków, wypływając codziennie z podwójnego
dozownika ekspresu DeLonghi ESAM 2600 – niedawnego faworyta
kawoszy–amatorów znad Wisły.
DeLonghi ESAM 2600 - kuszący wymalowanym na czarnej, plastikowej obudowie napisem „caffe corso” i startujący z cenowego pułapu 1000 złotych – to całkiem przyjemny, acz niezbyt wyrafinowany design, ustawne gabaryty, praktyczna, długa gwarancja producencka, spory pojemnik na wodę, migające kontrolki, regulacja mocy i ilości kawy, wbudowany młynek (także regulowany), poręczna dysza do spieniania mleka, niemożliwa do opisania przyjemność związana z oparzeniem dłoni wrzątkiem i dźwięk przypominający cofającą się śmieciarkę, towarzyszący każdorazowemu włączeniu czy wyłączeniu ekspresu. Ale to dopiero początek przygody!
DeLonghi ESAM 2600 - kuszący wymalowanym na czarnej, plastikowej obudowie napisem „caffe corso” i startujący z cenowego pułapu 1000 złotych – to całkiem przyjemny, acz niezbyt wyrafinowany design, ustawne gabaryty, praktyczna, długa gwarancja producencka, spory pojemnik na wodę, migające kontrolki, regulacja mocy i ilości kawy, wbudowany młynek (także regulowany), poręczna dysza do spieniania mleka, niemożliwa do opisania przyjemność związana z oparzeniem dłoni wrzątkiem i dźwięk przypominający cofającą się śmieciarkę, towarzyszący każdorazowemu włączeniu czy wyłączeniu ekspresu. Ale to dopiero początek przygody!